2012-05-22, 20:00Tydzień po Wieluniu

W relacji z maratonu w Wieluniu napisałem, że po wyścigu wróciła kontuzja Achillesa. Wizyta u lekarza i po raz kolejny szlaban na rower. Podłamka. Już czułem, że dwa tygodnie jeżdżenia przed wyścigiem pomogły mi znacznie odbudować formę. Nie był to może pułap, na jaki liczyłem przed sezonem, ale każdego dnia czułem się mocniejszy.

Wyścig miał uspokoić moją psychikę i ukierunkować z kolejnymi treningami. Niepewność z braku startów mocno mnie denerwowała. Poza tym w głowie miałem kolejny ważny wyścig na ten sezon – TransGermany. A tu znowu przerwa?! Przecież miałem ciężko pracować, pauzowanie znowu źle odbije się na formie. W ogóle, to wyjazd stanął pod znakiem zapytania, jeżeli stan się nie będzie poprawiał skończy się antybiotykiem i usztywnieniem:/ W piątek (18.05) do kontroli, do tego czasu robię co mogę. USG, Asia zakłada mi Taping. Jest poprawa i w środę decyduję się na trenażer. Chce spokojnie pokręcić nogami. Przez 40 minut oglądam nowe filmiki z Absa Cape Epic. Przypomina mi się zima i przygotowania, ale zleciało! Czwartek pokręciłem już dsc02801_400ponad godzinę. Na trenażerze mogę jechać ostrożnie i rzeczywiście żadnych negatywnych skutków nie odczuwam. W końcu wizyta kontrolna. Jest poprawa. Zastanawiamy się z lekarzem, co jest przyczyną. Zacząłem myśleć, czy to nie wina już trochę zajechanych butów. Możliwe, bo jeżdżąc w analogicznym modelu na szosie nic złego się nie dzieje. Dostaję zabiegi i przyzwolenie na treningi. Zapada decyzja o kupnie nowych butów. Utwierdzenie, że to wina butów MTB, daje mi spokój w głowie przy treningach na szosie. Nie mam blokady, że powinienem jechać mniej czy wolniej. Tylko uważnie i ostrożnie, ale normalnie.

Po południu ruszam na trening na zewnątrz. Od Wielunia minęło 6 dni. Nogi gumowate. Znowu. Kilka dni i już czuję różnicę. Ciężko mi się oddycha. Staram się już o tym nie myśleć, nie kontroluję znanych mi odcinków, tylko wybieram dawno nieodwiedzane drogi. Tłumaczę to sobie późną porą. Przez weekend pojeżdżę rano, to na pewno będzie lepiej. Najważniejsze, że z Achillesem jest spokój!

Sobota – Górskie Samochodowe Mistrzostwa Polski – Prządki, 19.05.2012

19052012170_400Przez weekend planuję sobie po prostu pojeździć. Bez spiny na konkretne treningi, testy, powtórzenia. Planuję sprawdzić kilka nowych dróg i zahaczyć o serpentyny na Izdebkach. Taka traska od razu napawa optymizmem. Ruszam rano, przyjemny chłodek i puste drogi. Na rozgrzewkę przylasek, nowy zjazd do Straszydla i podjazd w kierunku Leckiej. Dojeżdżam, a tu przede mną świeżutki dywanik, nowiutki asfalt. Ciężko poskromić nogi, dodatkowo niesie lekki wiaterek w plecy. To jest nieplanowany odcinek testowy, a że jedzie mi się dużo lepiej niż wczoraj nie odmawiam sobie kontroli. Średnia moc - 351 W. A czas? o 20 sekund lepszy niż kiedykolwiek. Fakt, korzystne warunki, ale i tak morale podbudowuje. Zjeżdżam w kierunku Błażowej i odbijam na Kąkolówkę. Stąd podjazd na Barycz. Zero ruchu, tylko przyroda. Uwielbiam. Myk w dół i przez Wesołą do Hłudna, tak jeszcze nie jechałem. Po 1 godzinie i 40 minutach jazdy mam 50 kilometrów, w pionie 500 m. Teraz punkt kulminacyjny – dwa świetne podjazdy i zjazdy - serpentyny w Izdebkach. Drugi zjazd, na którym ostatnio odbywał się konkretny remont teraz również wita mnie świeżutkim asfaltem. Czad. 2:10 jazdy, prawie 70 kilometrów i dolatuję do Brzozowa. Stąd odkrytą w ubiegłym roku drogą, śladami jakiegoś szosowego wyścigu. Przez Jabłonicę wypadam w Komborni. Teraz chcę znaleźć podjazd, na który nigdy nie mogłem trafić, a normalnie nie lubię zawracać, jak źle pojadę. Pytam ludzi i ogień, wąska, kręta droga. Bajka. Podjazd ciągnie się 10 kilometrów! O to chodziło, wyjeżdżam na szczyt wyciągu w Czarnorzekach, jeszcze niedawno śmigałem tu na nartach biegowych, hehe. Teraz zjazd w stronę Korczyny, bo przez las tylko szuter. Mam ponad 3 godziny, ale i tak chce jeszcze podjazd. Dojeżdżam do głównej drogi przez prządki, a to co? Zagrodzona, taśmy i opony. hmm, wyścig górski? Pytam kibiców. Tak, ale jeszcze nie ruszyli. No to ogień na trasę, bo jak inaczej przejadę zaplanowaną trasę?! Sędzia mnie zatrzymuje. Pytam za ile ruszają. 10 minut. A gdzie meta? Hehe, tam to ja będę za 5 minut. „Będę uważał” i ogień. Fotografowie w pełnej gotowości, coraz ktoś łapie aparat i pstryka fotke, ale jaja. Kibiców sporo, Dojeżdżam do szkoły w Czarnorzekach, na mecie kolejni sędziowie. Pytam: „Jaki czas?!” Hehe, ale mieli miny. Na koniec zatrzymał mnie policjant i pyta się co ja tu robie:D Wytłumaczyłem ładnie, że wbiłem się w połowie, może powinni lepiej zabezpieczyć trasę?:D W tym momencie dojeżdża pierwszy samochód – pilot. Zdążyłem, na styk. Oglądać nie zostaje, trening to trening. Ruszam w kierunku domu, noga do końca kręci się fajnie. 100 pkt. do psychiki.
wykres_19.05_640

Pozytywnie nakręcony, tym bardziej, że ścięgno nie daje złych sygnałów, na niedzielę planuję jeszcze więcej pojeździć po górkach. Początkowo miałem ułożyć jakąś dłuższą trasę, ale nabrałem ochoty na prześmiganie „Giro di Lubenia”. Założone przed sobotnią jazdą nowe opony ultermo niosą super. Ruszam po 8, znów jest chłodno i przyjemnie. Tylko wiatr dziś trochę większy. Jadąc łapię okrążenia na każdym podjeździe i sumuję sobie czas. Leci spoko, niektóre trzyma wiatr, ale średnia jest niezła. Inne obowiązki spowodowały, że do domu wracałem mocno trzymając gaz i trochę zabrakło rozjazdu. Po treningu czułem przyjemne zmęczenie, o to chodziło. W poniedziałek przyjemne zmęczenie przerodziło się w ból mięśni. Widać po tygodniowej przerwie rzuciłem się na zbyt głęboką wodę i czułem się jak świeżak, który zabrał się jednego dnia na mocną trasę z wycinakami:D Korekta w planie – czas na luźniejszy dzień. Jedynie rozjazd i masaż. Następnego dnia było już lepiej, uff..


Wszystkie artykuły:

Obóz treningowy - Riva del Garda - 5-12.04.2008
(2008-04-12, 10:00)
Obóz treningowy - Riva del Garda - 5-12.04.2008
wkrótce...
więcej
Obóz treningowy - Rimini - 29.02-16.03.2008
(2008-03-16, 10:00)
Obóz treningowy - Rimini - 29.02-16.03.2008
Obóz treningowy Rimini 29.02-16.03.2008 Po wypadku 18 grudnia 2007 roku, kiedy ...
więcej
Podsumowanie sezonu 2007
(2007-12-31, 10:00)
Podsumowanie sezonu 2007
Podsumowanie sezonu. Jesienne wieczory co roku służą mi za czas odpoczynku ...
więcej
Korsyka - 16-28.10.2007
(2007-10-18, 09:00)
Korsyka - 16-28.10.2007
10 niezapomnianych dni. Już przed wyjazdem wiedziałem, że nie będzie to ...
więcej
Podsumowanie sezonu 2006
(2006-11-09, 10:00)
Podsumowanie sezonu 2006
Podsumowanie sezonu 2006. Jeden z pierwszych artykułów w Gazecie Codziennej Nowiny ...
więcej
Salzkammergut 2005 - bikeworld.pl
(2005-07-09, 21:00)
Salzkammergut 2005 - bikeworld.pl
Pierwszy artykuł o Kolarstwie Górski, w którym przewinęło się moje ...
więcej
Copyright © 2010 Piotr Sarna All rights reserved.