2012-03-27, 20:00Stage 2 - Robertson [RPA] - 27.03.2012

Podczas Absa Cape Epic 2012 relacje z rywalizacji na trasie każdego etapu wysyłałem dla portalu Bikeworld.pl, gdzie ukazywały się razem z podsumowaniem danego dnia i wynikami. Zapraszam do przeczytania całości na stronie portalu Bikeworld.pl, poniżej nasze wrażenia:

Poranna rutyna jest już nam dobrze znana. Wszystkie czynności wykonujemy szybciej niż na Transalpie, gdzie start był o 9, a wstawaliśmy o 6. Może trochę dla tego, że organizator wydaje śniadanie od 5. W każdym razie możemy „dłużej” pospać. Dziś rano, tak jak wczoraj, jest pochmurno i według prognoz ma być chłodniej. Na kilka minut przed startem można odczuć lekką mżawkę, albo jest taka wilgoć...

Do sektora wchodzimy na kilka minut przed startem i ruszamy. Dziś eksplorować będziemy szczyty po drugiej stronie miejscowości Robertson. Podjazdy nie będą tak wysokie, bo najwyżej wiedziemy na 370 m n.p.m., startując z równych 200. Profilem przypomina to okolice Rzeszowa, skąd pochodzimy. Jednak po dwóch dniach jazdy w Absa Cape Epic, wiemy, że na tym skończą się podobieństwa. Jedziemy około 10 kilometrów w bardzo dużej grupie, świetna spokojna rozgrzewka. Dopiero po 16 minutach (tak dokładnie - takie jest tempo peletonu) przejeżdżamy przez rzekę i zaczynamy poszarpany 10 kilometrowy podjazd. Teren jest już trudniejszy, grupa rozrywa się na mniejsze, choć i tak liczące po kilkanaście osób. Jesteśmy w trzeciej z kolei i trochę żałujemy, że nie zabraliśmy się z drugą. Teraz nadajemy tempo. Jeszcze małe przetasowania, ktoś odpada, inni zostają wciągnięci przez naszą grupę i zaczyna się powiększanie strat i przewagi. W grupie każdy chce zachować jak najwięcej sił, nawet z myślą o jutrzejszym etapie, najdłuższym w historii Absa Cape Epic, liczącym 147 km. Dziś mamy zrobić „tylko” 119 km i 1650 m w pionie. Kilometry lecą szybko, co jakiś czas ktoś inny pociągnie, jest ciekawie. Upał dziś tak nie doskwiera, średnia temperatura z dzisiaj to tylko 27 stopni.

Przed pierwszym bufetem mamy po jednym pustym bidonie. Przechwytuję od Arka pusty i zatrzymuję się zatankować. Tak robi większość teamów. Szybko ruszam i doganiam go jadącego z dwoma teamami. Zaczynamy pracować. Jest szansa, żeby duża grupa, w której jechaliśmy, porwała się. Dla nas byłoby to dobre rozwiązanie, bo byliśmy główną siła napędową;) Po kilku kilometrach jednak zostajemy wciągnięci. Na poboczu widzimy zawodników z numerem 17. Już drugi raz tego dnia robią gumę i nas wyprzedzają. Mówię do Arka, że jak nas dogonią to spróbujemy się z nimi zabrać. Długo nie musimy czekać. Na 3 kilometry przed drugim Waterpointem doskakują do naszej grupy. Przechodzą szybko, ale siadamy na koło. Na płaskim odcinku po korzeniach i trawie wszystko co łamie się pod kołami wylatuje na 1-2 m do góry. Na bufecie wymieniamy wszystkie bidony. Teraz będzie długi podjazd. Przed nami są z dwa teamy, liczymy, że jak się do nich dociągniemy to razem będzie łatwiej. Na podjeździe robimy wszystko co w naszej mocy, gdzie tylko się da Arek łapie mnie za kieszonkę lub ramię, czasem ja podpycham go za plecy. Podjazd ciągnie się w nieskończoność. Na szczęście nie widzimy nikogo za sobą. Trochę zabrakło na końcu i kontynuujemy jazdę sami. Jedziemy tak około 30 minut, wygląda na to, że grupa się porwała i nie jest już tak silna. W pewnym momencie dogania nas jakiś team. Okazuje się, że to pierwszy Mix (Erik i Ariane z Contego). Będziemy pracować razem. Znów trochę za szybko i próbujemy podciągać Arka. Na 3 bufecie, około 90 kilometra, zatrzymuję się z Erikiem. Tankujemy i doganiamy naszych kompanów. Mijamy kilka teamów robiących kapcie, inne nadrabiając stratę mijają nas pędem. Mix zaczyna jechać żwawiej i decydujemy się odpuścić. Arek przypuszcza, że w ferworze walki na chwilę zapomniał o regularnym uzupełnianiu pożywienia. Musimy zwolnić, a jechaliśmy bankowo w 30 open. Teraz sprawdzając wynik, widzę Mixa na 28 miejscu, to dałoby nam 25 w kategorii.. Trudno. Od setnego kilometra ścieżki są bardziej wymagające niż dzisiejsza trasa, przez co jeszcze mocniej wpływa to na efektywność naszej jazdy. Ciężko jest już złapać Arkowi rytm i doganiają nas teamy, nad którymi tak długo budowaliśmy przewagę. Szkoda, ale na mecie jesteśmy zadowoleni z dzisiejszej jazdy, walki i ataków. Mamy też już 1/3 tegorocznego Absa Cape Epic za sobą. Odetchnęliśmy również z ulgą, że nie mieliśmy problemów z oponami. Wczoraj wieczorem odkryliśmy kilkanaście kolców, które wyciągając uszczelniliśmy tylko płynem będącym w oponach. Pozdrawiamy!


Wszystkie artykuły:

MarathonMan Europe - Willingen - przygotowania
(2011-06-11, 20:00)
MarathonMan Europe - Willingen - przygotowania
Od dwóch dni jestem już w Willingen. Jutro czeka mnie ...
więcej
GC Nowiny - 5. Trans Germany
(2011-06-07, 22:00)
GC Nowiny - 5. Trans Germany
Po dwóch latach startowania w Transalpie w tym wybór padł ...
więcej
TransGermany - etap 4 – Garmisch-Partenkirchen -> Achensee - 04.06.2011
(2011-06-04, 20:00)
TransGermany - etap 4 – Garmisch-Partenkirchen -> Achensee - 04.06.2011
W porównaniu do Transalpu, gdzie ostatni etap był już zwykle ...
więcej
TransGermany - etap 3 – Lermoss->Garmisch-Partenkirchen - 03.06.2011
(2011-06-03, 19:00)
TransGermany - etap 3 – Lermoss->Garmisch-Partenkirchen - 03.06.2011
TransGermany - etap 3 – Lermoss->Garmisch-Partenkirchen - 03.06.2011 Dziś budzik nastawiony ...
więcej
TransGermany - etap 2 – Pfronten->Lermoss - 02.06.2011
(2011-06-02, 22:00)
TransGermany - etap 2 – Pfronten->Lermoss - 02.06.2011
Po wczorajszym wyniku z bardzo dobrym nastawieniem jechałem na dzisiejszy ...
więcej
TransGermany - etap 1 - Sonthofen->Pfronten - 01.06.2011
(2011-06-01, 22:30)
TransGermany - etap 1 - Sonthofen->Pfronten - 01.06.2011
Dokładnie 8 lat temu jechałem na mój pierwszy w życiu ...
więcej
Copyright © 2010 Piotr Sarna All rights reserved.