2012-03-25, 20:00Prolog – Meerendal [RPA] – 25.03.2012

Podczas Absa Cape Epic 2012 relacje z rywalizacji na trasie każdego etapu wysyłałem dla portalu Bikeworld.pl, gdzie ukazywały się razem z podsumowaniem danego dnia i wynikami. Zapraszam do przeczytania całości na stronie portalu Bikeworld.pl, poniżej nasze wrażenia:

Od kilku dni, wstając rano nie widzieliśmy na niebie żadnych zmian pogodowych. Mogliśmy być pewni warunków, jakie będą na nas czekać na trasie. W sobotę, dzień rejestracji i odbioru wszystkiego co zapewniał organizator, pojeździliśmy tylko po Cape Town. Słońce prażyło mocniej niż w najcieplejsze dni lata w Polsce, jakie pamiętamy. O 6:00 odstawiliśmy do transportu rowery i udaliśmy się na ostatnie hotelowe śniadanie. O 7:30 przyszedł czas na nas. Godzinka jazdy i przed 9 pojawiliśmy się na miejscu startu zorganizowanego przy dużej winnicy. Trochę dziwnie się czuliśmy bez naszego „na styk”. Na dwie godziny do startu mieliśmy wszystko przygotowane. Złapaliśmy trochę chłodu w „Media Chill Out” i o 10:30 ruszyliśmy na rozgrzewkę… Na polarze już od rana temperatura wskazywała ponad 30 stopni, teraz zbliżała się do 40!

O 11 podjechaliśmy w pobliże startu.  Trzy cyfrowy puls przed ruszeniem na trasę?! Temperatura to jedno, ale czujemy jeszcze inny dreszczyk. Dotarło do nas, że jesteśmy na Absa Cape Epic! Tłum ludzi, spiker zagrzewający do dopingowania, przelatujące telewizyjne helikoptery. Masa kamer i aparatów, wszystko zorganizowane beż żadnych kompromisów. Na jednym z otaczających nas szczytów widać dmuchaną bramę i inne reklamy – to dzisiejsza meta. Każdy jest wyczytywany i staje na podwyższeniu. Przez chwilę oczy wszystkich zwrócone są na niego. Są emocje. Odliczamy ostatnie 10 sekund i punktualnie o 11:14:50 ruszamy! Długo jedziemy wzdłuż barierek, za którymi stoją kibice i pokrzykują.

Wyjeżdżając z winnicy zaczynamy pierwszy podjazd. Przed sobą widzimy dwa teamy, chciałoby się od razu do nich doskoczyć. Nogi lekko się kręcą, ale nie chcemy przesadzić, mamy jechać rozważnie. Przed szczytem widzę, że trochę odrobiliśmy z 2 minutowej straty do poprzedzających nas zawodników. Podłoże jest luźne, sporo piasku i kamieni. Zaczynamy pierwszy zjazd, wąską i krętą ścieżką, zakręty pojawiają się nagle pomiędzy niskimi krzakami. W zasadzie cały czas zawijka i rozpędzanie. Na jednej z agrafek słyszę brzdęk w przednim kole, szprycha?! Nic więcej się nie stało, tniemy dalej. Pierwszy podjazd i zjazd pokonujemy ze średnią 20 km/h. Kolejna, przerywana krótkimi zjazdami wspinaczka zajmuje nam 20 minut, jesteśmy mniej więcej w połowie. Puls się unormował. Picie w pierwszym bidonie się kończy, na szczęście mamy dwa. Trasa prowadzi cały czas podobną ścieżką, nie dającą odpocząć na zjazdach. Na podjeździe najbardziej doskwiera upał. Po 22 kilometrach drugi raz wjeżdżamy na jedyny asfaltowy odcinek. Przekraczamy asfaltową drogę w poprzek (wcześniej na samym początku wyścigu, w tym samym miejscu). To by było na tyle, jeżeli chodzi o asfalt. Czeka nas jeszcze ostatni podjazd do mety. Najpierw winnicami, lekko szarpany. Od 25 kilometra zaczyna się konkretna wspinaczka. Ludzie stoją wzdłuż ścieżki. Droga nie idzie prosto do góry, ale wije się serpentynami. Ostre zakręty wytracają prędkość prawie do zera. Wszystko w piekącym słońcu. Picia brak, będzie lżej;) Przed szczytem stoją inni zawodnicy i zachęcają do ostatniego wysiłku. Osiągamy metę w czasie 01:34:44, co daje 55 miejsce open i 44 w kategorii. Do latających zawodników trochę nam brakuję, ale jechaliśmy spokojnie, ostrożnie. Dopiero jutro okaże się czy inne teamy też przyjęły taką strategię. Trochę żałujemy 45 sekund, które dałyby nam sektor A, przewidziany dla pierwszych 50 na mecie… Trudno, teraz już nic nie zrobimy, widzimy tylko jak małe są różnicę. Choć za nami czai się również sporo zawodników.

Po wyścigu pełny ogien, oczywiście na pierwszym miejscu Recovery i Amino+, ale do oddania bagażu i odjazdu autobusów zostało 30 minut. Na razie mycie w umywalce i jedziemy. Do Robertson mamy 140 kilometrów. Tam będzie na nas czekał namiot, a o 18 masaż. Dziękujemy wszystkim kibicom za wsparcie, jechało się super myśląc o wszystkich, którzy za nas trzymają. Damy z siebie wszystko!


Wszystkie artykuły:

MarathonMan Europe - Willingen - przygotowania
(2011-06-11, 20:00)
MarathonMan Europe - Willingen - przygotowania
Od dwóch dni jestem już w Willingen. Jutro czeka mnie ...
więcej
GC Nowiny - 5. Trans Germany
(2011-06-07, 22:00)
GC Nowiny - 5. Trans Germany
Po dwóch latach startowania w Transalpie w tym wybór padł ...
więcej
TransGermany - etap 4 – Garmisch-Partenkirchen -> Achensee - 04.06.2011
(2011-06-04, 20:00)
TransGermany - etap 4 – Garmisch-Partenkirchen -> Achensee - 04.06.2011
W porównaniu do Transalpu, gdzie ostatni etap był już zwykle ...
więcej
TransGermany - etap 3 – Lermoss->Garmisch-Partenkirchen - 03.06.2011
(2011-06-03, 19:00)
TransGermany - etap 3 – Lermoss->Garmisch-Partenkirchen - 03.06.2011
TransGermany - etap 3 – Lermoss->Garmisch-Partenkirchen - 03.06.2011 Dziś budzik nastawiony ...
więcej
TransGermany - etap 2 – Pfronten->Lermoss - 02.06.2011
(2011-06-02, 22:00)
TransGermany - etap 2 – Pfronten->Lermoss - 02.06.2011
Po wczorajszym wyniku z bardzo dobrym nastawieniem jechałem na dzisiejszy ...
więcej
TransGermany - etap 1 - Sonthofen->Pfronten - 01.06.2011
(2011-06-01, 22:30)
TransGermany - etap 1 - Sonthofen->Pfronten - 01.06.2011
Dokładnie 8 lat temu jechałem na mój pierwszy w życiu ...
więcej
Copyright © 2010 Piotr Sarna All rights reserved.